"1917" - recenzja (nie)krytyczna

25 grudnia 2019 roku miała miejsce światowa premiera nowego filmu wojennego, pod tytułem "1917". Polskim widzą przyjdzie na oficjalną premierę jeszcze zaczekać do 24 stycznia 2020 roku, lecz wybrane kina już oferują pokazy przedpremierowe. Korzystając z tej okazji, pragnę podzielić się wrażeniami oraz odczuciami po wczorajszym seansie w kinie "Elektornik".
Banalny i niezbyt zachęcający tytuł "1917" to najnowszy film Sam'a Mendes'a, znanego chociażby z takich produkcji jak "Skyfall", "Jarhead: Żołnierz piechoty morskiej", lub "American Beauty". Z kolei na ekranie zobaczymy między innymi takich aktorów jak Colin Firth, Benedict Cumberbatch, czy znany z roli Robb'a Stark'a w "Grze o Tron" Richard Madden. Jednakże główni bohaterowie to aktorzy raczej mało znani, co moim zdaniem jest w tym przypadku atutem.
Chociaż widziałem do tej pory bardzo wiele produkcji fabularnych osadzonych w czasach Wielkiej Wojny, to pisanie obiektywnej recenzji filmu "1917", jest dla mnie niełatwym zadaniem. To absolutnie arcydzieło, które trwale wpisze się do kanonu doskonałego kina wojennego. Stylem nieco przypomina "Dunkierkę", lecz zdecydowanie ma więcej napięcia oraz spektakularnych efektów, a to wszystko okraszone dawką świetnej muzyki typu ambient. Lecz to co najbardziej przykuwa uwagę widza, to fenomenalna scenografia. Niesamowicie rozbudowana, pełna wysokiej klasy detali z bardzo małą ilością animacji komputerowych. W efekcie widz wyraźnie czuje klimat Francji, klimat realiów I wojny światowej na froncie zachodnim.
Inną cechą filmu "1917", są bardzo długie ujęcia kamer, które dodają wiarygodności temu na co widz patrzy. Ogromna ilość aktorów i statystów, bardzo rozbudowana scenografia, pokazuje wysoki kunszt reżysera i koordynatorów produkcji.
Sumując wszystko razem, zasadniczo banalna i oczywista fabuła trzyma w napięciu do samego końca, ale przede wszystkim tworzy dzieło jakiego do tej pory nie było we współczesnym kinie wojennym dotyczącym I wojny światowej.
W tym miejscu należy zwrócić uwagę na kwestie kostiumów, a także gry aktorów i statystów w kontekście realiów Wielkiej Wojny. Otóż głównymi bohaterami są żołnierze armii brytyjskiej i tym samym najwięcej zbliżeń jest na nich. Niestety nie mogę ocenić poziomu ich umundurowania i wyposażenia, gdyż armia brytyjska nie jest obiektem moich zainteresowań, lecz bez wątpienia ilość detali jest bardzo wysoka. Tymczasem, również jak to miało miejsce w "Dunkierce" strona przeciwna, a więc żołnierze armii niemieckiej są jakoby tłem, ale ich obecność jest wyraźnie widoczna i także buduje napięcie. Doskonale odzwierciedlono w filmie linię okopów z dużym naciskiem na podkreślenie różnic w umocnieniach brytyjskich oraz niemieckich.
Ale czy na prawdę film "1917" ma tylko same plusy? Niestety nie, od pewnego momentu przypadki z jakimi spotyka się główny bohater robią się przekolorowane i zbyt "bohaterskie". Końcówka film jest również dosyć przewidywalna i bardzo w "amerykańskim" stylu. No i "wisienką na torcie" jest wyraźne zwrócenie uwagi na obecność czarnoskórych żołnierzy w armii brytyjskiej (nie wiem jaka była tego skala).

Podsumowując, wymienione przeze mnie minusy absolutnie nie rzutują na negatywną opinię na temat filmu. Moim zdaniem, nominacje do oscarów są jak najbardziej zasłużone. Tym samym film "1917" polecam absolutnie każdemu miłośnikowi historii, kina wojennego i zdecydowanie pasjonatom okresu Wielkiej Wojny. Nie zawaham się nazwać filmu Sam'a Mendes'a najlepszym filmem o I wojnie światowej od lat 50-tych.

I wiecie co, chyba pierwszy raz mam ochotę pójść drugi raz do kina na ten sam film.

Źródło ilustracji: www.businessinsider.com

Z wyrazami szacunku:
AS HISTORII

Artur Student
tel. 606-267-397, biuro@ashistorii.pl